Co zamiast plastikowych patyczków do uszu, czyli zadanie #45

Nie tak dawno temu internet obiegło zdjęcie konika morskiego ciągnącego za sobą plastikowy patyczek do uszu

Przyznam, że w pierwszym odruchu zdjęcie wydało mi się piękne i zabawne… Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że tak naprawdę nie ma się czym zachwycać… Swoją drogą wciąż intryguje mnie, do czego mógłby przydać się konikowi morskiemu taki patyczek? Dlaczego go ciągnął?

Nie będę Was dzisiaj zasypywać liczbami, ilustrującymi stosy wyrzucanych  codziennie/rocznie patyczków do uszu, tak jak zrobiłam to ostatnio, pisząc o szczoteczkach do zębów.

Odwołam się do innego argumentu. Patyczki do uszu to jeden z tych drobiazgów, na które nie zwracamy uwagi (zanim nie założymy „bezśmieciowych okularów”, oczywiście),

takich jak jednorazowe słomki do napojów, jednorazowe torebki foliowe typu „zrywki” (bo zrywane ze specjalnego podajnika), jednorazowe chusteczki czy ręczniki papierowe, jednorazowe płatki kosmetyczne i tak dalej. Każdy z tych drobiazgów, rozpatrywany pojedynczo wydaje się taki… mały i nieznaczący. No bo czy zmniejszy się ilość śmieci na świecie, jeśli zrezygnuję z jednej słomki do napojów, której używam raz w roku?

A przecież – jedna słomka rocznie, pomnożona przez, dajmy na to – kilka milionów ludzi na świecie to daje nam kilka milionów słomek rocznie wyrzucanych na śmietnik. Słomek! Takich zupełnie niepraktycznych, służących jedynie do… ozdoby? przyjemności? no bo chyba nie wygody ani polepszenia smaku?! gadżetów! Kilka milionów zupełnie niepotrzebnych śmieci!

Oj, miałam Was nie zasypywać liczbami… ale chyba się nie da.

Jeśli dodamy do tych słomek inne tego typu „drobiazgi”, robi nam się pokaźna góra śmieci, które pływają po oceanach, i nie tylko, kusząc kolorami naszego sympatycznego konika morskiego.

Dlatego, jeśli leży Wam na sercu dobro naszej przyrody (ech, jak to banalnie i hasłowo brzmi, prawda?), jeśli nie chcecie, aby ziściła się wizja przyszłości podobnej do tej przedstawionej w filmie „Wally” albo w „Teoretycznie Możliwej Katastrofie” Rafała Kosika (tak! przeczytałam!) – zostańcie sympatykami idei zero waste!

Wiem, wiem – skoro to czytacie, to prawdopodobnie już jesteście sympatykami zero waste. Ale możliwe też, że trafiliście na ten artykuł przypadkiem i zastanawiacie się, o co chodzi?

A więc chodzi o to, żeby wyeliminować z naszego życia jak najwięcej jednorazówek.

Przedmiotów, które służą nam przez bardzo krótki czas, trafiając potem na śmietnik. Przedmioty, których „praktyczność” jest nieopisanie mała w stosunku do ilości surowców i energii zużywanych do ich produkcji i dystrybucji.

Dlatego dzisiaj zachęcam Was do zastanowienia się, czy możecie zrezygnować z patyczków do uszu? Czy możecie zastąpić je szmacianą (np. tetrową) chusteczką i małym palcem? Albo, jeśli rezygnacja z patyczków jest niemożliwa – czy możecie zastąpić patyczki plastikowe patyczkami kompostowalnymi, zrobionymi z drewna lub tektury?

Dlatego dzisiejsze zadanie z cyklu Rok Bez Marnotrawstwa brzmi: Zrezygnuj z plastikowych patyczków do uszu!

co zamiast plastikowych patyczków do uszu

Właściwie to fascynujące. Lekarze odradzają używanie patyczków do uszu, a co więcej – na opakowaniach patyczków jest wyraźnie napisane, że nie należy używać ich… do uszu!

Wszyscy jednak używają patyczków właśnie do… uszu! W sumie chyba nie chcę wiedzieć, do czego właściwie mają służyć te patyczki, skoro nie do uszu?!

Osobiście bardzo je lubię. Na co dzień używam co prawda szmatki tetrowej nałożonej na palec (całkiem dobre rozwiązanie, naprawdę!), ale od czasu do czasu po prostu muszę użyć patyczka!

Trudno mi też przestawić Męża i dzieci na korzystanie tylko ze szmatek, bo muszę przyznać, że chociaż dzieci nie są wielkimi miłośnikami mycia się w ogóle, akurat czyszczenie uszu patyczkami traktują jak rodzaj pieszczoty („Mamo! A wyczyścisz mi uszy?! Proszę!).

Dlatego testuję patyczki bambusowe i makulaturowe.

Bambusowe – wiadomo – problematyczny jest w nich ślad węglowy (to tak jak z bambusowymi szczoteczkami) – ale kupując je, wysyłamy rynkowy komunikat: „Chcemy kompostowalnych patyczków do uszu!”.

(Hmmm… czy mogę mieć nadzieję, że naprawdę tak jest ten komunikat rozumiany???)

Tekturowe – niestety, też nie są produkowane w Polsce. Te, które znalazłam na rynku są w dodatku zapakowane w kartonik z foliowym okienkiem. Ale to i tak lepiej niż patyczki tekturowe wypatrzone kiedyś w Rossmanie, które były zapakowane w plastikowe pudełko!

Efekt naszych rodzinnych testów jest taki, że wolimy patyczki tekturowe, bo są bardziej giętkie i elastyczne. Te bambusowe są sztywne, co sprawia, że trochę „kłują” w ucho przy niedelikatnym stosowaniu.

Zaczęłam się właśnie zastanawiać (to pisanie jednak jest inspirujące!), czyby nie spróbować robić samemu takie tekturowe patyczki, wykorzystując rurki po papierze toaletowym i bawełnianą watę? Ale… czy da się kupić watę luzem?! A może zamiast waty nawijać na te patyczki kawałki tetry? Ale skoro tetra, to po co patyczki? Skoro można nawinąć ją na palec?

Ciekawa jestem, co o tym sądzicie? Używacie patyczków? Dalibyście radę z nich zrezygnować? A może próbowaliście specjalnych kropli do uszu, rozpuszczających woskowinę? Ja się jeszcze na to nie odważyłam…

 

P. s. Pewnie zauważyliście wyskakujące okienko, do którego zbieram zapisy na kurs online w formie e-booka dla tych z Was, którzy do zero waste podchodzą trochę jak do jeża. Chcę pokazać, że to nie boli i że można być „less waste”, niekoniecznie zostając ekologicznym świrem (nie żebym coś miała do „ekologicznych świrów” – wręcz przeciwnie, ale wiadomo – nie każdy chce nim być)!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

12 komentarzy

  1. Gdybym zebrała śmieci z całego roku, to może znalazło się tam z 10 patyczków… których i tak nie mogłabym znaleźć wśród np. setek pudełek po jogurtach i śmietanach. Trudno mi się zebrać do tego, żeby zrobić domowy jogurt, który ograniczyłby te śmieci. Dlatego w ramach zero waste kupię więcej mleka (u gospodarza) i zrobię 2 litry jogurtu 🙂

    1. Oj, to fajnie że możesz kupować mleko u gospodarza! Na dobrą sprawę jesli mleko dobre to i śmietanę byś sobie zebrała. Ale pewnie sami sobie zbierają a dopiero potem sprzedają mleko 🙂 Cieszę się żeś kolejna, co się nie „patyczkuje” 🙂

  2. Mnie laryngolog wytłumaczył, jaką krzywdę mogę sobie zrobić czyszcząc uszy patyczkami. No i teraz czyszczę uszy sprayem fonix. Dobrze rozpuszcza woskowinę i uszy są wyjatkowo czyste po nim

  3. Cześć, ja patyczków używam głównie do poprawiania makijażu jak mi maskara dotknie powieki albo eyeliner wyjedzie za linię. Nie wyobrażam sobie robić tego palcem choćby tym najmniejszym. Fajnie jakby pojawiła się na polskim rynku ich nieplastikowa wersja.

  4. My używamy sprayu do uszu Vaxol, jest mega wydajny i starcza na kilka miesięcy. To naturalna oliwa z oliwek. Buteleczka szklana więc nadaje się do recyklingu. Pompka może nie koniecznie ale przeliczając to na setki plastikowych patyczków, korzyść jest oczywista. A przede wszystkim jest skuteczny, wystarczy max dwa razy w tygodniu taki mały zabieg przeprowadzić a to co wypłynie po prostu wytrzeć.

    1. Dziękuję za komentarz. Powiem szczerze, że wypróbowaliśmy krople do uszu, nie pamiętam nazwy, i mieliśmy mieszane uczucia co do nich. Ten olej wyciekał z ucha i niezbyt to było komfortowe. Ale nie skreślam tego sposobu czyszczenia uszu, dam kroplom jeszcze szansę. Póki co, używamy patyczków z tektury 🙂

  5. Od dawna już nie używam patyczków do niczego. Słomek zresztą też nie. A uszy czyszczę sprayem fonix z olejkami. Jest skuteczny, bezpieczny nawet dla dzieci

  6. Fakt, patyczkami nie należy czyścić uszu nie tylko dlatego, że niespecjalnie się sprawdzają, ale też dlatego, że zaśmiecają nam ziemię. Fonix naprawdę lepiej się sprawdza i niegroźny dla ziemi

  7. Cześć Ja do tej pory używałam tekturowych patyczków, ale dziś przypadkiem zanalzlam chińskie wielorazowe i jestem bardzo ciekawa jak się ich używa. Nie mają wcale waty aninnic miękkiego więc pewnie są mało przyjemne ale za to ekologiczne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.