Co zrobić ze starych skarpetek?

O skarpetkach to ja mogę długo.

O tym, jak mamy ich za dużo, co skutkuje tym, że ich pranie, wieszanie, suszenie, zdejmowanie z suszarki, segregowanie, dobieranie w pary, albo wołanie właścicieli, coby łaskawie sobie swoje pary wyłuskali i zabrali do szafy… uff… zajmuje sporo czasu, przestrzeni, energii i nerwów.

Nie mówiąc o tym, że z punktu widzenia właścicieli skarpetek, zawsze mają ich za mało! I nigdy nie mogą w stercie prania odnaleźć tych właściwych, czyli własnych, w dodatku po dwie sztuki pasujące do siebie.

Leży więc sobie ta sterta (jakieś siedemdziesiąt osiem albo, co gorsza – siedemdziesiąt siedem sztuk) skarpetek, dajmy na to, na łóżku. Mówię: – Chodźcie tu i zabierzcie każdy swoje. A „każdy” na to: – TAM moich nie ma!

No to ja się pytam. To czyje TAM są?! Sąsiada?!

Tak. Mam problem skarpetkowy. Ja wiem, że ludzie mają poważniejsze problemy. Ja też mam. Ale ten skarpetkowy, choć mniej (po)ważny, jest za to bardziej wkurzający (tak to najczęściej bywa z problemami).

W dodatku w skarpetkach lubią robić się dziury. Jasne, dziury się ceruje. Sama Was do tego kiedyś namawiałam. Jest to bardzo piękna i zacna idea. Podtrzymywanie tradycji, ratowanie ginących umiejętności, podartych skarpetek i matki Ziemi. Ale BEZ PRZESADY. Oczywiście wciąż Was namawiam do cerowania. Jednak sama tego nie robię, albo robię sporadycznie.

Nie ceruję, bo… nie lubię cerować. No wiecie. Nie jestem ideałem.

No więc wracamy do momentu, gdy w skarpetkach robią się dziury. I nie lubimy, no po prostu nienawidzimy cerowania i w dodatku nie mamy na podorędziu żadnej Babci, która lubi. Co wtedy robimy?

O. I o tym właśnie będzie niniejszy artykuł. To znaczy miał być, ale wyszło trochę inaczej… W każdym razie, nasze nowe zadania (#22 i #23) w cyklu Rok Bez Marnotrawstwa brzmią:

Zrób sobie ze skarpetki:

  1. Pokrowiec na butelkę.
  2. Akcesoria do włosów – frotkę do włosów i wypełniacz do koka.
https://www.instagram.com/p/B08mqp_hkXc/

Fajne, nie? Takie zadania, gdy nie musimy się niczego wyrzekać (np. rodzynek w czekoladzie w plastikowym opakowaniu), to ja rozumiem! Takie zadania, do których nie potrzebujemy niczego prócz zwykłej, a nawet lepiej – starej i podartej – skarpetki, to ja rozumiem! Takie zadania, w których nie potrzebujemy nic kupować, szukać po sklepach i wydziwiać, wybierać – to ja rozumiem!

To się nazywa użyj ponownie. Pozwolę sobie przypomnieć, że jest to jedna z pięciu zasad zero waste.

Oczywiście sposobów na zużycie starych skarpetek jest całe mnóstwo. Znajdziecie je na różnych Pinterestach i jutubach. O ile zechce się Wam szukać. Tracić na to czas. Nie wiem czy stare skarpetki są tego warte. Stare skarpetki są warte tego, by być szmatką do czyszczenia i pastowania butów (świetnie się do tego nadają, bo można je nałożyć sobie na rękę i jest to wygodne). Są warte tego, by stać się szmatką do mycia ubikacji (#ZamiastPlastikowejGąbki) albo umywalki, choć do tego drugiego celu (ding-dong!) polecam moje śliczne, kolorowe, bawełniane myjki dziergane na szydełku przez moją własną osobę, ykhm. Dostępne via zawijasne@gmail.com albo Zawijasny Instagram.

https://www.instagram.com/p/B05Z1t9lYfZ/

(Ding-dong!) To była przerwa na reklamę.

Już wracam do skarpetek. No więc, oprócz wyżej wspomnianych celów higienicznych, skarpetki mogą służyć nam też do celów – nazwijmy to… spożywczych i kosmetycznych.

Cel dość luźno rozumiany jako spożywczy (no bo przecież nie robimy z nich zupy ani gulaszu) to zrobienie ze skarpetki pokrowca na butelkę.

Do tego celu, nie ukrywajmy, lepiej nada się cała, a nie dziurawa (chyba że ktoś lubi sztukę współczesną). Szczerze mówiąc, najlepiej nadada się do tego celu taka, która zgubiła swoją drugą połowę. Wtedy ratujemy ją przed samotną smutną egzystencją, dając jej drugą połowę w postaci butelki, bidonu, termosu lub słoika.

Jak się robi taki pokrowiec? Się nie robi! Bierze się skarpetę (albo związaną na końcu na supełek getrę) i zamiast stopy wkłada się do niej butelkę, bidon, termos lub słoik.

Po co się wkłada? Po pierwsze – jako się rzekło, żeby dać tej skarpecie drugie życie, coś do pary i uchronić przed samotnością. Po drugie, żeby ta butelka, bidon, termos lub słoik:

  • nie tłukły się w sensie dosłownym
  • nie tłukły się w sensie przenośnym
  • wygodniej się transportowały
  • miały ciepło (lub zimno)
  • ładnie wyglądały
  • wzbudzały zazdrość i podziw dla naszej pomysłowości

Podsumowując. Butelka, bidon, termos lub słoik zapakowane w skarpetkę fajnie wyglądają, dają się wygodnie chwycić i nie wyślizgują z rąk, a ponadto nie hałasują w torbie i tak łatwo się nie tłuką. W dodatku skarpeta izoluje termicznie.

Skarpetki możemy też użyć do celów kosmetyczno-fryzjerskich. Mianowicie możemy zrobić z nich gumki (frotki) do włosów i wypełniacz koka.

Frotki do włosów robimy raczej ze skarpetki podartej, dziurawej, bo i tak ją musimy pociąć. Tniemy w poprzek, tak by powstały kółeczka.

https://www.instagram.com/p/B1DmKP0hoOL/

Kółeczka nie mogą być za cienkie, bo frotki ze skarpety są dość mocno rozciągliwe i szybko robią się z nich „sznureczki”. Myślę, że dobrze, by miały szerokość (grubość) co najmniej 5 cm. Najlepsze wychodzą ze skarpetkowego ściągacza – są najbardziej elastyczne.

Jeśli mamy długie włosy i lubimy koczki, robimy sobie ze skarpetki wypełniacz do koka. Odcinamy jej palce i rolujemy pozostałą jej część aż powstanie coś w rodzaju grubego obwarzanka. Czyli wypełniacz do koka.

Dopisek z 12 sierpnia 2019: Przyznam, że do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak wypełniacz koka. Ale ponieważ mam córkę baletnicę, musiałam się dowiedzieć, no i przez przypadek wyguglałam ten wypełniacz ze skarpetki.

Z kolei moje czytelniczki doniosły mi, że ze skarpetek robi się też świetne papiloty. Jak? Myślę, że używa się do tego po prostu wyżej wspomnianego wypełniacza do koka, czyli skarpety z uciętymi palcami. Nawija się toto na pasma włosów i mocuje wsuwkami. Wyobrażam sobie, że można też po prostu pasma włosów nawijać na skarpetkę i ją zawiązywać. No… taka głowa pełna zawiązanych na supełki skarpetek musi wyglądać bajecznie! Ech, aż szkoda że nie mam długich włosów…

A może podpowiecie jeszcze inne sposoby na niepotrzebne, stare skarpetki?

Kiedyś zastanawiałam się, czy nadałyby się na przykład na wypełnienie pufy. Bo miałam sporą ich ilość do zagospodarowania i żal mi było wyrzucać. No ale w końcu z niejakim żalem, ale wrzuciłam je do pojemnika na odzież używaną, bo ani pufy, ani nie wiadomo jakich ilości gumek do włosów nie potrzebowaliśmy. No więc?

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

6 komentarzy

  1. Jakoś nie trafia mi do przekonania pomysł z włosami. Skarpetki, które miały częsty kontakt z przepoconymi półbutami jako frotki? Trochę to jednak obrzydliwe.
    A o wypełniaczu do koka (bez względu czy ze skarpetek czy czegoś bardzie higienicznego)przeczytałam pierwszy raz.

    1. O wypełniaczu też dowiedziałam się niedawno, dzięki mojej córce baletnicy 🙂 Uzupełniłam artykuł o stosowny link do jutiuba, dla „kokowo” niewtajemniczonych. Pozdrawiam!

  2. Ja używam zużytych rajstop i skarpetek „rajstopowych” – najczęściej właśnie ściągacza, bo jest najtrwalszy. Poza tym rajstopy mają taki brązowawy kolor, więc jako w wypełniacz pasują, bo ich nie widać spod włosów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *