Jak zrobić piknik zero waste czyli zadanie #38

Lubimy biesiadować pod gołym niebem. Grille, ogniska, pikniki, przyjęcia w ogrodzie, ach, nawet kawka (albo żubr) na balkonie to coś, co lubią tygrysy. 

My, mieszczuchy, pakujemy plecaki i koszyki i lecimy na działkę, do lasu, nad rzekę albo chociaż do parku. Czasem wpraszamy się do Was, szczęśliwych posiadaczy domów, na grilla w ogrodzie.

Jedziemy kupić kiełbaski, chleb, warzywa, owoce, soki, piwo, a do tego plastikowe kubeczki, talerze, sztućce… STOP! Co ja piszę? Jakie plastikowe sztućce? Jakie talerze? Przecież to jest blog o nieśmieceniu!

Właśnie. Dzisiejsze zadanie (#38) z cyklu Rok Bez Marnotrawstwa brzmi: Zrób piknik bezśmieciowy! 

jak zrobić piknik zero waste

Zanim gnani przyzwyczajeniem zaopatrzycie się w sześćdziesięciolitrowy worek na śmieci, jednorazową zastawę i zgrzewki butli z napojami gazowanymi pełnymi E-czegośtam, przeczytajcie moje porady dotyczące tego, jak zorganizować piknik bez śmieci.

Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby jedzenie na piknik udało się kupić również bezśmieciowo, czyli do własnych, wielorazowych pojemników, o których pisałam we wcześniejszych zadaniach, np. tutaj, i tutaj, ale wszyscy znamy realia i wiemy jakie to trudne (mimo już ponad dwuletniego doświadczenia w tej materii wciąż mam z tym problemy). Skupmy się dziś na tym, co łatwe i do zrobienia już, od zaraz, czyli na eliminacji śmieci stricte „piknikowych”.

Właściwie mogłabym napisać tutaj jedno zdanie: Unikajmy jednorazówek!

Jak to zrobić? Oto garść sugestii:

1. Zamiast jednorazowych kubków i talerzy.

Małe i duże termosy, kubki termiczne, bidony, blaszane i emaliowane, a także plastikowe (ale nie jednorazowe) kubeczki. Menażki, trojaki i czworaki (klik), metalowe pudełka jak do ciastek (klik), a także wszelkie plastikowe (ale nie jednorazowe) talerzyki, miseczki i pudełka. Plastiku my, zerośmieciowcy, oczywiście nie lubimy, ale jeśli już go mamy w wersji „hard”, porządnej i niezniszczalnej, to grzechem byłoby wyrzucać.

Jeżeli piknik jest w ogrodzie blisko domu, to spokojnie można używać zwykłej zastawy domowej. Niekoniecznie tego porcelanowego, zabytkowego serwisu po praprapraprababci.

Zwykłe, obtłuczone i pozdzierane w zmywarce kubki albo talerzyki z brzydkiego serwisu, który dostaliśmy na szóstą rocznicę ślubu od byłej narzeczonej naszego aktualnego męża nadadzą się rewelacyjnie. Świetnie będzie pasował do takiej zastawy stół nakryty starym podartym prześcieradłem. Efekt tumiwisizmu i niewymuszonej nonszalancji murowany.

2. Zamiast jednorazowych sztućców.

Hmm. To raczej oczywiste. Zamiast sztućców jednorazowych, na pikniku bezśmieciowym używamy sztućców metalowych bądź plastikowych, ale wielorazowych. Metalowe zestawy harcerskie typu „dwa w jednym”, scyzoryki czy noże Finki będą bardzo à propos. Tak jak i sztućce typu „każdy pies z innej budy”, które zostały nam z czasów bujnego życia towarzyskiego, kiedy to byliśmy jeszcze studentami/singlami.

Możemy też zrobić piknik w stylu orientalnym i zamiast sztućców użyć drewnianych pałeczek, które są małe, lekkie i… wielorazowe.

3. Zamiast jednorazowych serwetek i obrusów.

Bingo! Zgadliście! Serwetki i obrusy wielorazowe! Z tkaniny – najlepiej lnu czy bawełny. W roli serwetek sprawdzą się ściereczki kuchenne i pieluszki tetrowe (jeśli mamy stare i nam nie szkoda, możemy pociąć je na mniejsze kawałki i używać bez obrębiania – będą się artystycznie „sejpić”).

W roli obrusów wystąpić mogą wszelkie odpowiednio duże płachty tkanin, czyli: prześcieradła, narzuty bawełniane, zasłony oraz… obrusy! Nawet ceratowe. A co tam!

Przyznam się, że jestem posiadaczką kilku uroczych obrusów wyszperanych przez moją Mamę na ciuchach. Ciucharnie są pełne starych zasłon i obrusów, tanich jak barszcz a przy tym z doskonałych jakościowo tkanin. Wracając do moich obrusów. Mimo że dzieci brudzą je jak szalone, nie umiem z nich zrezygnować… Bardzo lubię kłaść kilka na raz. Na spód bawełniana narzuta z IKEI, na to bawełniany obrus, a na wierzch jeszcze dodatkowy – mały, lniany, trochę podarty, otrzymany w spadku po prababci – rozkładany tylko na czas posiłków.

No tak. Ja tu gadu gadu, a tak naprawdę na piknikach możemy obyć się bez żadnego obrusa…

4. Zamiast reklamówek i innych foliowych toreb.

Nooo… o tym to aż wstyd pisać. Po tych wszystkich artykułach na temat zero waste, które na tym blogu popełniłam… Do transportu produktów i artykułów piknikowych używamy, podobnie jak na zakupach, koszyków i toreb materiałowych.

Bardzo wygodne są też torby-wózki na zakupy, albo – jeśli transportujemy rzeczy samochodem – duże tekturowe pudełka „podprowadzone” w supermarkecie.

5. Zamiast folii spożywczej i aluminiowej do pakowania jedzenia.

Przyzwyczailiśmy się, że jedzenie musi być zapakowane w coś „nieprzemakalnego”. A przecież jest wiele produktów (owoce, warzywa, pieczywo, naleśniki, suche ciasta, a nawet kiełbaski czy ser, bo przecież nie przeciekają), które bez problemu można zawinąć w lnianą ściereczkę czy tetrową pieluszkę (lubię je, bo są tanie i praktyczne – lekkie i miękkie i łatwe do prania, dobre na serwetki, ścierki, zmywaki oraz „zawijaki” do kanapek). Zawiązujemy klasyczny węzełek Włóczykija lub zwijamy jak naleśniki, po czym związujemy końce „naleśnika”. Ewentualnie mocujemy gumką recepturką.

Do pakowania produktów spożywczych niektórzy używają tzw. bee’s wrap, czyli bawełnianych owijek pokrytych z jednej strony pszczelim woskiem. Recenzję tego wynalazku przeczytacie na blogu organiczni.eu.

Inne opakowania w duchu zero waste to słoiki, blaszane pudełka, menażki, czworaki (patrz punkt 1.), zwykłe garnki czy miski. Pokrywkę na garnku mocujemy za pomocą dużej (np. od włoszczyzny z bazarku) gumki recepturki – przeciągamy ją przez uchwyt pokrywki a oba końce-pętelki zahaczamy o ucha garnka.

Na miskach nie mocujemy pokrywek, tylko wkładamy je do materiałowej torby i zawiązujemy jej rączki na ścisło tak, żeby utworzyła „daszek” nad zawartością miski. Oczywiście zakładam, że w misce nie transportujemy na piknik zupy, tylko sałatkę.

Ciasta wygodnie jest transportować w tym, w czym je pieczemy. Albo tak jak pieczywo, czyli w bawełnianych workach, torbach, poszewkach na poduszki. Rzecz jasna, w tym wypadku odpadają ciasta z kremami i te bardziej „mokre”. Ogólnie jestem zwolenniczką ciastowej zasady „im prościej, tym lepiej”, zwłaszcza na pikniki, więc polecam zwykłe ciasto biszkoptowe lub drożdżowe. Do tego owoce i deser gotowy. Łasuchom możemy bitą śmietanę podać osobno, w słoju (nie w spreju).

6. Zamiast napojów w plastikowych butelkach.

I znów – wstyd przypominać. Zamiast napojów w plastikowych butelkach, przynosimy na piknik napoje w szklanych butelkach, napoje w termosach, dzbankach, słojach. Najbardziej ekonomicznie, smacznie, zdrowo i zero waste będzie wtedy, gdy napoje zrobimy sami. Bądź napełniając dzbanki czy szklane butle z odzysku wodą z kranu z dodatkiem cytryny i miodu, bądź, w wersji bardziej pracochłonnej – kompotem,  mrożoną herbatą, kruszonem, domowym podpiwkiem (jak szaleć to szaleć!).

W termosach możemy również (zwłaszcza jeśli zapowiada się zimny, deszczowy dzień, a z pikniku za nic w świecie nie chcemy zrezygnować) przynieść sobie herbatę lub kawę. Ewentualnie (dyskretnie) podrasowaną czymś mocniejszym (jak szaleć to szaleć, jako się rzekło!), żeby lepiej rozgrzewała.

Zresztą, nie czarujmy się, piwo i wino też jest dla ludzi, nawet (a nawet zwłaszcza) takich „zero waste”, bo (hurra!) zazwyczaj sprzedawane jest w szkle, które jest ekologiczne i recyklingowalne (chociaż już transport tych wszystkich napojów w szkle nie jest taki ekologiczny, z uwagi na ich wagę, więc z umiarem, moi drodzy, z umiarem!).

Umiar jest bardzo „zero waste friendly”, gdyż – patrz zasada pierwsza i druga z pięciu zasad zero waste (5R): refuse (odmawiaj) i reduce (redukuj).

Zachęcam Was więc do piknikowania i grillowania z umiarem. Z umiarem w jedzeniu, piciu, i – oczywiście – śmieceniu. Warto pamiętać, że im prostsze jedzenie, tym mniej śmieci. Im mniej „śmieciowe” jedzenie, tym mniej śmieci. Wszelkie czipsy, krakersy, paluszki czy cukierki zostawiamy śmieciuchom. My, bezśmieciuchy, pożywiamy się owocami, warzywami, sałatkami, chlebkiem z hummusem albo (w ostateczności) z kiełbasą.

(I aby Was nie drażnić, nie wspomnę tutaj o tym, że od czasu do czasu napada nas wieczorem chęć na kino domowe z czipsami. To znaczy: oglądamy „Alternatywy 4” i chrupiemy czipsy z torebki. Ajajaj!!!)

Dobrze już, dobrze, nie będę się wygłupiać. O piknikowaniu w duchu zero waste napisały kiedyś, całkiem bez wygłupiania, moje koleżanki blogerki: zeroheroes.pl oraz ulica ekologiczna.

Ja zaś napisałam apel do piknikujących, kiedy w czerwcu szykowaliśmy się w „naszej” szkole muzycznej do corocznego festynu szkolnego. Wysłałam go do rady rodziców z prośbą o rozpowszechnienie.

Oto on: Jak zrobić piknik zero waste

Przyznam, że na wspomnianym festynie „wyprodukowaliśmy” mimo mojego apelu sporo śmieci, ale wierzę, że kropla drąży skałę i w przyszłym roku (jeśli postaram się o lepszą dystrybucję tego apelu) będzie lepiej.

Miłego piknikowania! Bez śmieci. Zdrowo i stylowo. (Bo czy plastikowe, jednorazowe sztućce są stylowe?)

 

P. s. Zapomniałam dodać, że plastikowe słomki do napojów również nie są stylowe! Ze słomek rezygnujemy albo zastępujemy je metalowymi, takimi, o!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

Jeden komentarz

  1. Jesli jedziemy gdzies na łono natury piknikować to zabieramy papierowe talerze zamiast plastikowych, z resztą wychodzi, że krstesmy zero waste :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *