Piękne jest to powolne wchodzenie w klimat Świąt Bożego Narodzenia. Przygotowania duchowe i materialne: roraty, rekolekcje, choinki, ozdoby, porządki, pieczenie, gotowanie, kupowanie prezentów… A, właśnie, kupowanie!
Nie będę już pisać o tym, ileż to rzeczy wcale nam niepotrzebnych woła: „Kup mnie, weź mnie, przydam się, będę na prezent!”
Nie będę już pisać o tym, ileż razy słyszałam lub wygłaszałam kwestie w stylu: „Nie wiem co kupić na prezent, bo on/ona/ono wszystko już ma?”
Cóż… jednak wciąż ulegamy magii Świąt (czy na pewno Świąt?!) i kupujemy prezenty, bo przecież nie wypada nic nie dać. Idąc dalej – bo przecież nie wypada dać taki skromny!
Nie dajmy się zwariować. Naprawdę w Świętach Bożego Narodzenia chodzi o coś więcej niż o prezenty. I nie mówię tylko o wymiarze religijnym, ale też o rodzinnym, osobistym.
Dlatego proszę Cię: Zachowaj umiar w tym prezentowym szale!
W tym roku już na początku listopada zaczęłam zastanawiać się nad prezentami. I przyznam się, że moje (nasze) prezenty są z rodzaju praktycznych oraz… książek. To dziwne, ale wraz z bogaceniem się społeczeństwa jako ogółu (bo w szczególe to… wiadomo jak jest), prezenty praktyczne zaczęły być traktowane jako passés, démodés, pas chic i w ogóle wiocha. Kto to widział, żeby mężowi dać pod choinkę skarpetki!
A ja bym chętnie dostała pod choinkę szatkownicę! Bo sama nie umiem sobie kupić, nie lubię i nie mam czasu biegać i szukać jej.
Dlatego nie widzę nic złego w prezentach praktycznych typu szlafrok, kapcie (Gwiazda zażyczyła sobie kapcie balerinki), rajstopy (np. niemieckie Falke, które kupiłam Mamie i sobie*), skarpetki, rękawiczki, szale, czapki.
Jednak przyznaję, że są to rzeczy dość osobiste i nie zaryzykowałabym darowania ich osobom spoza najbliższej rodziny. Nie jestem specjalistką od prezentów, ale myślę że evergreeny typu wino czy czekoladki są zawsze dobrym (choć banalnym) rozwiązaniem. Mniej banalnie będzie oczywiście podarować czekoladki własnej roboty! Do roboty zatem!
DIY, czyli zrób to sam, to bardzo modny obecnie nurt w dziedzinie prezentów. Pasuje nam bardzo do naszego zerośmieciowego nurtu, prawda?
Zatem rozpoczynam wyliczankę. Co na prezent bez szaleństw, w stylu zero waste (no dobrze, wtedy szalejemy!)?
- Autorskie dzieła z ceramiki (ostatnio z koleżankami robiłyśmy swoje dzieła w cudownej pracowni Małgosi Lasockiej – w Manufakturze Papieru Czerpanego w Kobyłce koło Warszawy) – mydelniczki, miseczki, talerze na owoce.
- Autorskie dzieła szydełkowe, dziergane na drutach, szyciowe (np. bardzo przydatne w zerośmieciowym stylu życia woreczki na produkty sypkie, torby na chleb, owoce, warzywa, czy lniane serwetki stołowe).
- Samodzielnie lub manufakturowo zrobione mydełka, kremy, sole do kąpieli, świece.
- Upieczone w domu (swoim lub cudzym) pierniczki czy inne ciasteczka.
- Domowy blok czekoladowy, pasztet czy smalczyk, w zależności od gustu i upodobań obdarowywanego.
- Domowe konfitury.
- Miód prosto od pszczelarza.
- Dobrej jakości oliwa z oliwek, olej kokosowy, lniany, dyniowy, wiesiołkowy, z czarnuszki i jaki jeszcze dusza zapragnie.
- Dobre wino.
- Dobra kawa lub herbata z kawiarni lub herbaciarni, kupiona oczywiście na wagę do swojego pudełka.
- Dobra (uniwersalna, typu album przyrodniczy) książka.
- Porządne pióro wieczne.
- Gustowne etui do piór(a).
- Gra planszowa (Dixit, Carcassonne czy Wsiąść do pociągu to uniwersalne, rodzinne gry planszowe, a Fasolki czy Miasto to lekkie acz wciągające karcianki dla starszych i młodszych). O innych planszówkach pisałam tutaj.
- Porządny bidon lub termos ze stali nierdzewnej.
- Drabinka lub drążek gimnastyczny dla ruchliwych dzieci (nasi chłopcy marzą o czymś takim).
- Prenumerata ulubionego czasopisma (najlepiej elektroniczna, wtedy będzie naprawdę zero waste)
- Kupon na kawę w ulubionej kawiarni, na masaż, na zabiegi kosmetyczne.
- Karnet na basen, do siłowni, klubu fitness, do kina.
- Bilet do teatru, na koncert, balet, operę.
- Kupon na obiad czy kolację w restauracji.
- Pobyt w SPA (szalejemy!)
- Wycieczka do ciepłych krajów (szalejemy!)
- Kupon na opiekę nad dziećmi czy zwierzętami (darczyńca jest realizatorem).
- Kupon (własnoręcznie zrobiony) na „Dwie godziny z Tatą/Mamą/Żoną/Mężem do dowolnej dyspozycji obdarowanego”.
Czasy (nomen omen) są takie, że większość z nas cierpi nie na brak rzeczy, ale na brak czasu. Czasu spędzonego z bliskimi, czasu spędzonego sam na sam ze sobą, czasu poświęconego na dbanie o swoje zdrowie, sport, sen…
Dlatego nie trać czasu na szukanie prezentów. Idź za głosem serca lub mojego spisu i obdaruj bliskich tym, co podpowiada Ci znajomość ich potrzeb, Twój stan portfela oraz zdolności czy umiejętności do zrobienia czegoś samodzielnie.
A jeśli mój spis Ci nie wystarcza, poczytaj o propozycjach prezentowych na innych blogach zerośmieciowych:
Ograniczam się, Zeroheros.pl, Ekoeksperymenty
Powodzenia!
Aha, i nie zapomnij o opakowaniach.
Wykorzystaj papier zwykły i ozdobny z odzysku, przechodnie torebki po prezentach, metalowe pudełka, słoiczki, pudełka po butach (czemu nie?), apaszki i obrusy kupione w ciucholandzie (ładnie zawinięty węzełek według zasad furoshiki, czyli japońskiej sztuki pakowania w tkaniny to coś naprawdę wyjątkowego, a przy tym opakowanie samo w sobie jest prezentem).
Dopisek z grudnia 2019 roku: Najlepszym prezentem jest dobry uczynek.
Pomyśl, czy zamiast kupować na prezenty dla rodziny i przyjaciół jakieś drogie (często niepotrzebne) rzeczy, nie lepiej będzie wspomóc jakieś dobre dzieło? Wpłacić na fundację, stowarzyszenie, schronisko dla zwierząt, dla bezdomnych, na dom opieki, dom dziecka? W stopce mojego bloga znajdziesz banery do miejsc, które wspieram i do wspierania których zachęcam. Ale jest cała masa innych podobnych miejsc i inicjatyw. Do dzieła!
Pa!
Zaintrygowałaś mnie tymi rajstopami z dodatkiem wełny merynosa. Szukam czegoś dobrej jakości na moje „kobiece kształty” 😉 A tak poza tym to masz rację, że to niekoniecznie magia świąt pcha nas do tak wielkich zakupów. Raczej magia sprytnego marketingu 😉
Niby nie reklamuję, a jednak reklamuję 🙂 Za darmo 🙂 Dodatek wełny to mają moje rajstopy z Calzedonii – „z kaszmirem”, którego jest w nich całe 7% (szaleństwo, nie?). Ale też są niezłe. Jednak Falke mają aż 50% wełny w składzie i lepiej rozbudowaną górę. Nie lubię jak rajstopy opinają mnie tak że ledwo oddycham. Ach ten sprytny (szeptany) marketing 🙂 No ale rajstopy ważna rzecz!
Tak dużo prezentowych inspiracji w jednym miejscu 🙂 Super, oby jak najwięcej osób korzystało.
Bardzo się pod tym podpisuję!
A, się czepie, bo skoro ma być w miarę rozsądnie, ale ortodoksyjnie – większość pomysłów wyżej jest naprawdę niezłymi typami. Natomiast klasyczna wycieczka do ciepłych krajów z biurem podróży jest (a ciężko chyba komuś podarować „organizowaną samodzielnie”) jest bardzo, bardzo, bardzo, ogromnie, mnóstwo za bardzo waste. 🙁
Hihi, zastanawiałam się kto zauważy 🙂 taka mała prowokacja… Ale na serio mówiąc – tutaj to waste to chyba transport głównie? Ślad węglowy? Tylko ja się zastanawiam czy jak jeździmy samochodem po Polsce czy Europie to nie robimy śladu węglowego? I czy jest on mniejszy czy większy?
Ale masz rację, w ortodoksyjne zero waste się wycieczka zagraniczna nie wpisuje.
Ślad węglowy jest o wiele większy przy lotach, ale nie chodziło mi o to.
Generalnie to gastronomia, hotelarstwo itd to jest mega-giga-waste. Śmiem oceniać, że 10 lat domowego zero waste jednej rodziny niweluje jej jeden dwutygodnoowy wyjazd do takiego kurortu i ilość śmieci która jest przy okazji wygenerowana przez całą ich obsługę.
Igor, naprawdę? Trochę mnie zaskoczyłeś, bo nie wiem co to mogą być za śmieci? Pranie ręczników, pościeli (można poprosić by nie zmieniali)? Jedzenie? Przepraszam że tak drążę, ale nie jeździmy z rodziną na takie zorganizowane atrakcje i w sumie zaciekawiłeś mnie.
Tony jedzenia, tony wody do mycia i prania wszystkiego (i czasem srednio mozna poprosic by dali sobie spokoj + przy basenach sa „basenowe” reczniki itp., kupa elektrycznosci. A wszytskie tacki pierdolki itd jak lecicie samolotami, jezdziecie na jakas wycieczke zorganizowana przez tour operatora itd. Im drozszy i bardziej wybajerzony hotel, tym gorzej.
A zaczynajac juz od takiej pierdoly, ze sprzataczka ci CODZIENNIE z automatu wymieni worek w koszu na smieci, nawet nie zagladajac czy cos jest w srodku.
Rzeczywiście, ten wyrzucany pusty worek na śmieci podziałał na moją wyobraźnię 🙂 Chociaż powiem Ci, że jak bywam w hotelach (zazwyczaj nie dłużej niż 2 – 3 dni, to wieszam zawieszkę „nie przeszkadzać” i proszę tylko o zmianę filiżanek na czyste. No ale pewno przy dłuższych pobytach to już się sprzątania (czyt. ingerencji pokojówek) nie uniknie.
Dziękuję Igor za wyjaśnienia, pozdro!
Wiem że to stary post, ale dopiero go znalazłam i dorzucę też swój patent na prezenty świąteczne – robiłam takie „nieplanowane” prezenty do przypadkowych gości w okolicach Świąt, dla dalszej rodziny i tp. – to, co mogło by się obejść czekoładkami/winem/kolejnym drobiazgiem świątecznym. Do słoika układa się warstwami sypkie składniki ciastek lub muffinek, na wieczko przywiązuje się papierek z przepisem w stylu „dodaj 2 jajka i 60g masła, zmiksuj, wypiekaj 15min na 180 stopni”. Mają długi termin przydatności, są szybkim rozwiązaniem dla niespodziewanych gości obdarowywanych, wyglądają prześlicznie i są naprawdę szybkie w zrobieniu. A jak naprodukujemy więcej, niż przyjdzie tych gości/rodziny – nic nie stoi na przeszkodzie by cieszyć się ciasteczkami w domu 😉
Svietlano, a to świetny pomysł podsunęłaś! Trochę w wersji „dla leniwego ofiarodawcy”, ale za to zabawny i praktyczny 🙂