Za nami Zielone Świątki, Święto Zesłania Ducha Świętego.
Tradycyjnie Zielone Świątki to czas modlitw o obfite plony, co jest związane z pradawnymi pogańskimi obrzędami wiosennego święta Stado.
Czy modlimy się jeszcze o obfite plony? Czy dostrzegamy związek między pogodą, urodzajem, a dostępem do jedzenia?
Przyzwyczajeni do obfitości sklepowych półek zatraciliśmy chyba tę umiejetność. Przestaliśmy szanować jedzenie. Wyrzucamy jedzenie. Wyrzucamy chleb.
Wydaje się, że zapomnieliśmy już o wpisanym w naszą tradycję szacunku dla chleba. Prosimy przecież Boga w codzienniej modlitwie: ” Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” – jakże możemy nie szanować takiego daru?!
Tak, wiem, „chleb nasz powszedni” to zwrot metaforyczny, ale jednak…
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba…
Tęskno mi, Panie…
– napisał w „Piosnce” Cyprian Kamil Norwid. Jeszcze nie tak dawno (bo moje Babcie to robiły) przed pokrojeniem bochenka chleba robiono na nim nożem znak krzyża. „Podzielił się ostatnią kromką chleba” – mawiano. I przecież my – chrześcijanie – wierzymy, że Jezus Chrystus przychodzi do nas w Eucharystii pod postacią chleba.
Wreszcie – chleb to przecież jedzenie, którego tak wielu wciąż brakuje. To produkt, którego wytworzenie wymaga pracy tak wielu ludzi, że pozwolę sobie tu „pojechać” podręcznikiem do edukacji wczesnoszkolnej: rolnik, młynarz, piekarz, sklepikarz…
Każdy, kto próbował kiedyś samodzielnie piec chleb, doskonale wie, ile to pracy (no, chyba że ma się maszynę do chleba… ech… ten postęp techniczny odziera życie z resztek romantyzmu i z możliwości medytacji, jakie daje na przykład wyrabianie ciasta na chleb, ręczne pranie czy ręczne zmywanie naczyń…). A chleb na zakwasie? To dopiero sztuka!
No dobrze, pogadankę umoralniającą mamy za sobą. Teraz konkrety, czyli jak nie wyrzucać chleba?
Aha, nasze kolejne zadanie to oczywiście… tadam!
Nie wyrzucaj chleba!
Zanim przejdę do propozycji na niewyrzucanie chleba, przypomnę, dlaczego właściwie wyrzucamy chleb?
- Bo wysycha
- Bo pleśnieje
Dlaczego wysycha albo pleśnieje?
Bo:
- Kupujemy za dużo
- Nieodpowiednio przechowujemy
- Zapominamy o nim (o kanapkach, które zapomnieliśmy po wycieczce, o kromkach, których nie zjedliśmy na śniadanie i wyschły w koszyczku na chleb)
Co do kupowania za dużo, kiedyś napisałam o tym artykuł. Było to zadanie nr 15, zatytułowane „Kupuj mniej jedzenia”.
Z odpowiednią ilością chleba trudno jest jednak utrafić, zwłaszcza jeśli ma się dużą rodzinę.
Radzę sobie z tym tak, że kupuję więcej (no cóż…) i zamrażam. Wieczorem sprawdzam stan ilościowy „na kuchni” i w razie potrzeby wyciągam z zamrażarki.
Dobrym patentem na mrożenie jest wcześniejsze pokrojenie chleba w kromki. Można wyciągnąć tylko tyle kromek ile potrzebujemy, a też i rozmarza szybciej.
W czym mrożę pieczywo? W tym, do czego je kupię. Czasem w papierowej torebce, czasem w płóciennej. Nie wysycha, jak obawiają się czasem panie sprzedawczynie, kiedy zagaduję, że będę mrozić (no bo jak kupuję tonę chleba na raz, to muszę się jakoś wytłumaczyć…).
Wysycha natomiast później. Po rozmrożeniu i nie zjedzeniu w porę.
Co zatem zrobić, żeby nasz chleb nie wysychał i nie pleśniał, no i… jak go zużyć, jeśli jednak już wysechł?
(Bo gdy spleśniał, to nie ma zmiłuj, wyrzucamy na kompost! Ha! A jeśli nie mamy kompostu? To znów nie ma zmiłuj – nie dopuszczamy do tego, żeby spleśniał. Proste, prawda?!)
Przechowywanie chleba – z tym jest pewien problem.
Problem ten zwie się torebka foliowa. Większość ludzi przechowuje chleb w folii i owszem, nie wysycha im on, ale po pierwsze – „żabieje” (to określenie mojego Męża, oznaczające tracenie przez chleb chrupkości), a po drugie – zapomniany – pleśnieje.
Poza tym – no proszę Państwa! – torebka foliowa to coś, czego na blogu o idei zero waste nie bierzemy w ogóle pod uwagę (dobrze, wiem, że macie w domu torebki foliowe; ja też mam, bo zawsze się jakaś przyplącze, ale… ciiiiii!).
Zatem chleb przechowujemy w czymś przewiewnym, co sprawi, że nie zwilgotnieje, ale i nie uschnie za szybko.
My przechowujemy chleb w workach bawełnianych albo lnianych i poszewkach na poduszki, czyli w tym, do czego chleb kupujemy. Chlebaka od dawna nie mamy, bo zabierał za dużo miejsca, a i tak nigdy się do niego nie mieściło pieczywo, które kupowaliśmy (taki paradoks…). Problem braku miejsca na blacie rozwiązałam tak, że powiesiłam na drzwiczkach dolnej szafki kuchennej haczyki, na których wieszam torby z chlebem.
Niektórzy przechowują chleb w różnych (drewnianych, ceramicznych, metalowych) chlebakach i pewnie tak też jest dobrze. Pomysłowym sposobem na przechowywanie pieczywa jest wykorzystanie naczyń żaroodpornych albo waz (czy ktoś w dzisiejszych czasach używa jeszcze w domu wazy do zupy?!)
Jednak tak czy siak, pieczywo usycha i czerstwieje, więc trzeba działać, by nie wylądowało w kompoście czy w koszu.
1. Nie dopuszczać, by zaschło na kamień, kiedy jest w dużym kawałku.
Bo takim dużym kawałkiem zaschniętego chleba można co najwyżej… szyby wybijać. A! Zapomniałam! Można rozmoczyć w mleku lub wodzie i dodać do kotletów.
2. Pokroić w kostkę i wysuszyć.
Będą grzanki do zupy albo sałatki. Jak doczekają. Czyli nie zostaną zjedzone przez dzieci, kiedy to apetycznie i zachęcająco leżą sobie na tacy i opalają się (przepraszam… suszą). Chyba że wysuszymy kostki w piekarniku. Pamiętajmy, żeby przed dodaniem do zupy czy sałatki obtoczyć je w oliwie (i opcjonalnie – w ziołach) i podpiec je na patelni albo w piekarniku.
3. Zrobić „bułkę” tartą (bułkę wzięłam w cudzysłów, bo w praktyce jest to u nas najczęściej chleb tarty), czyli zetrzeć na tarce albo zmielić w maszynce do mięsa.
Dziewczyny na grupie Wyzwanie Zero Waste Rok Bez Marnotrawstwa podsunęły jeszcze takie sposoby na tartą bułkę, jak pocieranie jednym kawałkiem pieczywa o drugi lub wstępne tłuczenie kawałków tłuczkiem do mięsa. Biedny chlebek!
4. Zrobić suszone okruchy!
To również pomysł jednej z dziewczyn z grupy. Zamiast ścierać na tarce czy w maszynce, rozkrusza pieczywo i potem te wysuszone okruchy wsypuje jako zagęszczacz do warzyw na patelnię czy zup.
Pomysł bardzo zacny, biorąc pod uwagę, że przy krojeniu chleba okruchów jest dużo (mamy deskę do chleba ze specjalnymi rowkami na okruchy, to widzę ile tego jest). Można je zebrać i ususzyć. Warto też zauważyć, że wysuszone porządnie grzanki, bułka tarta czy okruchy mogą być dość długo przechowywane w szczelnym pojemniku, np. słoju.
5. Pokroić w kromki i zrobić zapiekanki.
Kromki smarujemy masłem, okładamy cebulą, szynką, serem, pomidorem, posypujemy oregano i zapiekamy w piekarniku.
6. Zrobić tosty zwane u nas w domu „zamykanymi” (a fachowo, z francuska – croque monsieur).
Powinno się je robić co prawda z chleba tostowego, bardzo miękkiego, ale z czerstwego zwykłego też wychodzą pyszne (składniki te same co do zapiekanek, tylko że kromkę z „obłożeniem” przykrywamy drugą kromką i zapiekamy w tosterze).
7. Zrobić tosty „zwykłe”, czyli podpiekane w tosterze kromki z masłem, dżemem, miodem czy twarożkiem.
Jeśli podamy do tego croissanta i kawę w „bolu”, czyli miseczce, to będziemy mogli nazwać taki posiłek „śniadaniem francuskim”, prawda?
8. Usmażyć „chlebojaje” czyli kromki maczane w jajku.
To już śniadanie mniej francuskie. W wersji słodkiej – jaja mieszamy z mlekiem, a po usmażeniu posypujemy cukrem. Możemy też najpierw kromki namoczyć w mleku (wodzie), a potem w jajku i dopiero smażyć.
W wersji słonej, ulubionej przez moją rodzinę – maczamy chlebki w samym białku jajka z rozbełtanym z odrobiną wody i szczyptą wegety. Wychodzą bardzo chrupkie i delikatne.
9. Zrobić zupę chlebową.
Zwaną gniegdzie zupą NIC.
10. Zrobić zapiekankę w naczyniu żaroodpornym.
Uruchamiamy wyobraźnię. Puszczamy wodze fantazji, a przy okazji wietrzymy lodówkę, czyli pozbywamy się resztek.
Na przykład zalewając kostki czerstwego pieczywa mieszaniną jajek, podduszonych wcześniej na oliwie z oliwek warzyw, ugotowanych ziemniaków, przypraw (czosnek! czosnek! papryka!), ewentualnie kawałków wędlin czy mięsa… niekoniecznie wszystko na raz. Coś jak . Znacie?
11. Poszukać inspiracji w kuchniach innych narodów.
Dzięki facebookowi (a raczej dzięki dziewczynom z grupy, o czym wspomniałam już wyżej) dowiedziałam się o istnieniu takich potraw jak hiszpańskie migas, czeski houskowy knedlik czy włoskie pangrattato.
12. Jeśli mimo moich podpowiedzi nadal zostanie Wam jakiś suchy chleb, możecie dać go na pożarcie świnkom (tylko nie morskim!)
Wspomniałam na początku o zapomnianych lub niedojedzonych kanapkach. Co z nimi zrobić?
Ja robię z nich grzanki. Co oznacza, że po prostu podgrzewam je na patelni, dodając odrobinę tłuszczu, jeśli trzeba.
Może podpowiecie coś jeszcze? Linki do Waszych artykułów blogowych mile widziane!
Dopisek z 25 kwietnia 2019 roku: O niemarnowaniu jedzenia piszę również w kolejnej edycji wyzwania Rok Bez Marnotrawstwa.
Uwielbiam chleb, to podstawa mojego żywienia:) Staram się nie marnować, ale czasem się zdarzy:(
stąd punkt 12: zawieść mamie/siostrze zasuszony, niespleśniały chleb, rozmoczy i da zwierzakom:)
Te zwierzaki – okazuje się, że kontrowersyjne są. Dostałam głosy że ptakom chleba nie wolno dawać. Zaraz zmienię.
Podobno. Łabędzie na pewno mają rozwolnienie, o innych nie wiem.
Ojeju chleb to moja zmora. Pzez to, jak dużą mamy rodzinę i jakie ilości chleba muszę trzeć, zapiekać, podgrzewać, namaczać, mam wrażenie, że jak już się wyprowadzę na swoje, chleba nie ruszę. Co do samej listy ja pomecam również „deser biedaka”, czyli pudding chlebowy. Najlepszy na ciepło! U mnie ratował nie jeden bochenek.
Haha, dobra kucharka z Ciebie 🙂 Szkolenie przechodzisz w domu, więc dasz sobie radę „na swoim”. Nawet jeśli nie tkniesz chleba 🙂 A podrzucisz przepis na pudding chlebowy?
http://allrecipes.com/recipe/7177/bread-pudding-ii/
Pierwszy jaki wyskoczył, zawsze wychodzi, ale ja różnicuję ilość mleka w zależności od rodzaju chleba (ten pełnoziarniaty więcej wchłania). Ale tak naprawdę cały czas eksperymentuję z różnymi przptrawami itd. Ostatnio nawet dodałam zamiast cukru trochę soku jabłkowego. Pyyszne…
Oj zapomniałam podziękować za przepis!
karmienie zwierząt chlebem to kiepski pomysł, ptakom na pewno szkodzi. domowe gryzonie też raczej powinny dostać karmę specjalistyczną. przyjęło się, że zwierzęta gospodarskie zjadają resztki po gospodarzach, ale czy krowa nie powinna skubać trawy zamiast bułek?
reszta pomysłów super, koniecznie do zapamiętania i wykorzystania 🙂
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/769345,Dokarmiajmy-ptaki-Ale-nie-chlebem
a na Śląska bardzo popularna jest zupa postna 'wodzionka’ 😉
Kasiu, faktycznie karmienie zwierząt ludzkim jedzeniem jest kontrowersyjne. To o ptakach i królikach usuwam. Świnki zostawiam… bo… tak 🙂 Pozdrawiam!
Ja mam niezawodny sposób na chleb: nie kupować. Trochę to trudne z dziećmi, ale da się. Ja kilka razy w miesiącu piekę swój na zakwasie (to bardzo proste jest), a tak to jem owsiankę, kasze jaglana, jajka. Dzieciom robie na śniadania i kolacje naleśniki, placki, twarożek. I chleba nie ma. Bo ten kupno chleb to niestety syf.
Ja Cały chleb który zostanie kompostuję, choć staram się raczej aby nie zostawało 🙂
Kompostowanie to nie marnowanie, więc spoko! Pozdrawiam Cię, Łodyżko!
Witam 🙂 Powiem z dumą, że rzadko kiedy chleb marnieje:) Zamawiamy chleb w sklepie nie kiedy mniej niż potrzeba, a nawet jeśli nie wystarczy, to potem się dokupuje:) Bardzo rzadko się zdarza, żeby zmarnował się doszczętnie, a jeśli już, to zawsze dajemy rozmoczony chleb kurom u babci 🙂