Zastanawiałam się czy nie zrezygnować tymczasowo z opisywania Odśmiecowni, bo zaiste niewiele się dzieje – stagnacja i brak postępów nie są czymś o czym warto pisać.
Po zastanowieniu doszłam jednak do wniosku, że nie odpuszczę – a to dlatego, że pisanie o zero waste, nawet jeśli muszę pogłówkować nad tym o czym pisać w Odśmiecowni,* motywuje mnie do tego, by się w tej kwestii nie poddawać. Tudzież – mam taką nadzieję – motywuje Was, drodzy Czytelnicy, do tego samego. O! Nie dam Wam zapomnieć o zero waste!
Zatem, jako się rzekło, stagnacja, żeby nie powiedzieć zacofanie pełną gębą:
kompost się już nie robi (bo wiaderka bokashi wciąż pełne… a najgorsze że nie widzę aby ch zawartość się zmniejszała…), toreb i pudełek co jakiś czas zapominam zabrać z domu i zakupy przynoszę w reklamówkach (które przydają się na „mokre” śmieci), kupuję serki i jogurty w plastikowych kubeczkach.
Ale, ale! W kwestii kosmetyków i higieny trwam w minimalizmie.
Mydło z Aleppo plus zakwaszona woda do płukania włosów, krem Nivea, ałun jako dezodorant i to by było na tyle. Od czasu do czasu woda toaletowa mojej ulubionej perfumerii l’Occitane. Pasta do zębów wciąż zwykła, w tubce. Nie polubiłam tej mikstury z sody oczyszczonej i oleju kokosowego, sorry Winnetou. Bambusowe szczoteczki do zębów już zamówione, jadą.
Do sprzątania wciąż używam wody z octem i olejkiem pomarańczowym.
Wyjątek to płyn do naczyń, Ludwik w największym dostępnym opakowaniu, oraz płyn do toalety, bo kamień rozrasta się w niej niemiłosiernie.
Na ciuchy wyskakuję z rzadka do ciucholandów, zaś co do butów – normalnie, kupuję nowe, jeszcze nie zwariowałam żeby kupować używane.
Chociaż… dostaję czasem dla dzieci jakieś nieznoszone butki i wtedy owszem, nie odmawiam.
Na zeszłorocznym kompoście posiałam maciejkę i dynię ozdobną. Nawozem – herbatką bokashi podlewam roślinki na balkonie.
W kuchni stałą zmianą jest rezygnacja z oleju w plastikowej butelce – kupuję tylko te w szklanych. Fakt, są droższe, ale być może niesłusznie, mam wrażenie że są lepszej jakości. Znalazłam też śmietanę i mleko w butelkach. Produkuje je Robico.
Znalazłam i kupiłam gigantyczne krówki w papierku (smaczna alternatywa dla snickersopodobnych wytworów pakowanych w folię).
Zrobiłam pyszne pesto z rzodkiewki, po którym Rodzynek dostał wysypki…
Resztki mydła zostawiłam do zrobienia płatków mydlanych.
Przeczytałam artykuł Joanny Bojańczyk w „Do Rzeczy” na temat recyklingu w modzie/sieciach odzieżowych oraz artykuł z „Wiedzy i Życia” na temat odkrycia bakterii zżerających plastik!
No i proszę! Napisałam że nie wiem o czym napisać a tu voila: miodzio artykuł mi wyszedł, nieprawdaż?
Okej, na zakończenie powiem Wam, że mój kochany Mąż zaczyna mi się tłumaczyć z tego, że kupił jogurt w plastikowej butelce. Nie wiem – dobrze to czy źle?
* Tak, tak, to nie jest tak że blogerzy piszą bo chcą – wręcz przeciwnie – zdanie „Muszę coś napisać na bloga” to nasz chleb powszedni. Nie ma lekko. Mus to mus. Tłumy czytelników czekają na nowy wpis, więc nie mogę ich zawieść, nie?
Pesto z rzodkiewki? Serio pyszne? Jeśli tak, to napisz przepis. Mam w ogródku rzodkiewkę i to 100% naturalna, bez nawozów to mogłabym spróbować. (wiem, że się chwalę tymi warzywami, ale tak się cieszę, że je mam).
Wczoraj wrzuciłam przepis! Wedle zamówienia 🙂