Ha! Tekst „wszystkie moje szmatki” sugeruje, że będzie mowa o ubraniach…
Ale nie. Dziś piszę o innych szmatkach (chociaż o ubraniach też niedługo napiszę!). Dziś kontynuuję temat poruszony w poprzednim artykule.
Kontynuuję, bo już po napisaniu go pomyślałam: O kurczę, zapomniałam napisać to czy tamto. Bo dostałam prośbę od czytelniczki, żeby uchylić rąbka tajemnicy, czyli zmywaka.
Więc uchylam i pokazuję. Na zdjęciu u góry. (Dopisek z marca 2020 roku: Zdjęć nie ma. Zniknęły po przenosinach na nową domenę. Ale to nic, bo…) Zmywaki NIE SĄ fotogeniczne, nie oszukujmy się. Ale właśnie dlatego chcę dziś do Was zaapelować:
Jeśli używacie zmywaków, postarajcie się, żeby BYŁY fotogeniczne! Żeby zdobiły kuchnię, zamiast ją szpecić. Żeby nie były to stare, brudne i szarobure szmatki, tylko kolorowe, czyste ściereczki.
O nie! Nie jestem bez winy. Przyznaję, że nawet teraz naszą kuchnię zdobią dwa małe ręczniczki z IKEI, służące nam aktualnie za zmywaki, które wyglądają… nooo… dość powiedzieć, że kiedyś były białe. Niestety, zmywak to rzecz niewdzięczna i bardzo brudząca (się). I nawet pranie niewiele pomaga. Raz zszarzały i poplamiony zmywak z trudem odzyskuje swój kolor.
Jak temu zaradzić?
Po pierwsze – suszyć.
Proszę Was: Nigdy, przenigdy, nie zostawiajcie mokrego zmywaka ciepniętego (nie wiem skąd znam to słowo, ale jest całkiem na miejscu w tym kontekście) gdzieś w zlewie. Wypłuczcie go i rozwieście. Ja swoje zmywaki rozwieszam na drażku przy kuchence. Bo zmywak wysuszony to zmywak bezzapachowy, że się tak wyrażę.
Po drugie – prać.
Zmywak można, a nawet należy jak najczęściej prać. Myślę, że optymalnie byłoby zmieniać zmywaki codziennie na świeże, ale ja zmieniam nasze co kilka dni. Tak jak napisałam wyżej – zmywak ma zdobić, a nie szpecić (no nie śmiejcie się!). I oczywiście ma być bezzapachowy.
Po trzecie – wyrzucać.
Zmywak ma życie krótkie, ale powiem tak. Im jest większy i z grubszego materiału (np. ze starego ręcznika frotte), tym dłużej nam posłuży i lepiej będzie znosił częste pranie. Miałam kilka małych (takich 10×10) lnianych zmywaczków uszytych ze ścierki, ale szybko się przetarły, podarły i zeszmaciły. Do kosza z tym! Albo na kompost, jeśli macie.
Wiem, że polecenie „wyrzucać” na blogu o zero waste może Wam się nie podobać, ale trudno. Wyrzucenie lnianego czy bawełnianego zmywaka, uszytego z materiałów z odzysku to przecież nie to samo co wyrzucenie plastikowej gąbeczki, prawda?
Przepraszam że piszę o takich oczywistościach, jak te powyżej, ale… Cóż, powiedzmy że Was na te sprawy uczulam.
Do czego używamy zmywaków?
Do zmywania, jasne! Ale powiem Wam, że nigdy nie lubiłam zmywać naczyń zmywakami. Zresztą, mamy zmywarkę. Co prawda do zmywarki mieści się gdzieś tak 50% naszych brudnych naczyń (mamy małą, 45 cm, bo większej nie dało się wcisnąć w naszą kuchnię), ale zawsze TO coś. Jednak zawsze też TAMTO coś zostaje do umycia ręcznie. No i wtedy idą w ruch szczoteczki i silikonowe myjki.
Myjkę ze sznurka już dawno odłożyłam do lamusa. Nie nadaje się. Jak dla mnie jest zbyt twarda i niemiła w dotyku (taki mokry, bury sznurek, brrr…), w dodatku ciężko ją wypłukać z resztek jedzenia.
No a zmywak? Zmywakiem zmywam kuchenne blaty, płytę kuchenki i jadalniano-bawialniano-szkolny stół. W zasadzie mam zawsze w użyciu dwa zmywaki. Jeden do kuchni a drugi do stołu.
Z czego robimy zmywaki?
Tak jak wspomniałam na początku, ostatnio odkryłam, że małe, białe (niegdyś) IKEIowskie ręczniczki (takie 30×30) z kolorowymi tasiemkami – wieszaczkami świetnie nadają się do tej roli. (Rety! Nadal tam są! W dodatku za bezcen.)
Dawno temu kupiłam trochę tych ręczników, bo przy małych dzieciach były bardzo wygodne. No i teraz z roli ręczników do rąk „awansowały” na zmywaki. Podobnie jak kiedyś nasze tetrowe serwetki stołowe (och, pisałam już kiedyś jak kocham tetrę za jej miękkość i przytulność!).
Swoją drogą, nie mogę powstrzymać się od dygresji, że te ikeowe ręczniki za bezcen to… niemoralne. No bo jak one mogą być takie tanie! Przecież za ich produkcją stoi masa ludzi, fura materiałów, zasobów, transport, marketing i nie wiem co jeszcze.
W dodatku ta taniość sprawia, że nie szanujemy ich. Bez żalu wyrzucamy, gdy się zniszczą. A przecież „ciucharnie” zawalone są ścierkami, obrusami i tym podobnymi tkaninami, z których można sobie uszyć całą masę zmywaków. Co się oczywiście nie opłaca, skoro w tej IKEI, za bezcen… Bez sensu. A przecież nie chcemy napędzać machiny produkowania wciąż nowych i nowych rzeczy!
Na szczeście nasze szafy też są pełne ścierek i obrusów (czyż nie?). Więc jak najbardziej. Szyjemy.
No chyba że obrusy są zabytkowe, haftowane, albo takie śliczne że nam żal. Wtedy pod nóż idą ścierki. Ścierek nie żal. Zwłaszcza tych obszarpanych, dziurawych (bo trzeba było nimi wrzącą powódź na kuchence osuszać). Ze ścierek wychodzą ładne zmywaczki. Kolorowe, fikuśne, bo z kształtami można poszaleć.
Kiedyś, wzorem mojej mamy, szyłam zmywaki z podwójnie złożonego kawałka lnianej ściereczki i wtedy właśnie wychodziły dziwne kształty. Później po prostu obrębiałam kawałek tej ścierki i już. A teraz mam całą szufladę pełną trochę naddartych ścierek, które czekają na przerobienie na zmywaki.
Co jeszcze oprócz zmywaków służy nam w kuchni (i nie tylko) do zmywania i sprzątania?
To, o czym pisałam już tutaj i tutaj. Oczywiście część z tych akcesoriów poszła w odstawkę i aktualnie używamy rzeczy pokazanych na zdjęciu ilustrującym ten artykuł, czyli lnianych zmywaków (będących w istocie mniejszą wersją ścierki albo ściślej mówiąc ścierką pociętą na kawałki) plus silikonowych „jeżyków”, plus drewnianych szczoteczek. Plus małych tetrowych szmatek uszytych z pieluchy rozciętej na cztery części. I wspomnianych ręczniczków ze sklepu, który mi nie płaci za reklamę, więc nie będę więcej przypominać jego nazwy. I oczywiście zwykłych, dużych lnianych ścierek.
No i kto by pomyślał, że na temat zmywaków napiszę cały artykuł?
Pa! Miłego tygodnia i miłego zmywania!
Kornelia
Aktualizacja z 5 sierpnia 2019 roku: Zwariowałam i zaczęłam dziergać zmywaki na szydełku. Z bawełny. Kolorowej. Ślicznej. Bo co! W kuchni też ma być ładnie. I zmywanie może być ładne, prawda? Wpadnijcie na mój Zawijasny Instagram – tam wrzucam zdjęcia moich zmywaczków i innych szydełkowyrobów.
Też nie lubię ciepniętych i mokrych zmywaków… a słowo ciepać występuje w gwarze śląskiej. I jeszcze moje ulubione powiedzenie z tym słowem „ciepiesz się jak glizda na grządce” – bo ciepiać się, to też buntować, w zdaniu „Ruda ciepała się jak glizda na grządce, aby nie używać plastikowych widelców” – oznacza, że ktoś uważa to za zbędną fanaberię. Pozdrawiam
Haha! Fajne o tej gliździe, podoba mi się 🙂 Ale wolę nie wiedzieć, ile osób i jak często o mnie tak myśli…
Ja mam całą szafkę takich zmywaków. Trochę kupionych, a reszta uszyta przez moją mamę. Sprawdzają się świetnie w każdej sytuacji.
A ja mam pytanie skąd są te żółte silikonowe zmywaczki?
Katarzyno, te żółte są z Tchibo. I właśnie wczoraj widziałam je znów w sklepie w Warszawie. Jakaś wyprzedaż była. Zerknij, może mają je na stronie internetowej.
jestem ciekawa tych żółtych myjek. z czego one są i gdzie można się w takie zaopatrzyć?
pozdrawiam -początkująca zero wastowiczka
Te myjki są z silikonu, kupiłam w Tchibo. Ale w necie takie są, trzeba poszukać pod hasłem np. „myjki silikonowe”.