Zrób sobie pastę i kup drewniane szczoteczki do zębów, czyli zadanie #44

Szczoteczkę do zębów należy zmieniać co dwa miesiące, a pasta do zębów powinna zawierać w swoim składzie fluor i inne cuda, które wybielają, zapobiegają, masują i prostują zęby. 

Taaaaa…

No dobrze, policzmy. Jedna szczoteczka na dwa miesiące… niech będzie, że na trzy. To mamy cztery, dajmy na to trzy (bo nie wszyscy używają szczoteczek w ogóle) szczoteczki rocznie razy około czterdzieści milionów Polaków, to będzie 120 000 000 szczoteczek rocznie idzie do wyrzucenia.

Czy te szczoteczki są recyklingowane? Czy lądują na wysypiskach? Hmmm. Przyznam się, że nie wiem, i na pewno poruszę tę kwestię w zadaniu #50, dotyczącym recyklingu. Tak czy siak, nawet recykling 120 000 000 platikowych szczoteczek do zębów to z pewnością nie jest „pikuś” dla środowiska. Nie mówiąc o tym, czym jest 120 000 000 plastikowych szczoteczek rocznie lądujących na wysypiskach śmieci!

A przecież szczoteczki nie muszą być plastikowe! 

Kto ma tyle lat co ja, pamięta jeszcze dawne szczoteczki z naturalnym włosiem. Były one co prawda plastikowe, ale włosie miały naturalne. Kiedy nadeszła era szczoteczek plastikowych, te naturalne zostały osądzone i spalone na stosie.

Za co? Za to, że namnażają się na nich bakterie! Ha! A na plastikowych się nie namnażają, co?!

Jasne, wiem, że włosie naturalne ma inną strukturę, co może rzeczywiście sprzyja większemu namnażaniu się bakterii, ale…

Kurczę, co tymi bakteriami?! Czy nie daliśmy się wkręcić w higienicznego świra, który wszędzie każe nam tropić te straszne bakterie?! Czy nie możemy wreszcie zrozumieć, że im bardziej z bakteriami walczymy, tym doskonalsze arsenały mutacji wytaczają one przeciwko nam?!

Producenci kolorowych, błyszczących, świecących i grających szczoteczek do zębów przypuścili atak na naturalne, bo… naturalnie było to w ich interesie.

A powiedzcie mi, czy są jakieś badania naukowe, które potwierdziłyby, że używanie naturalnych szczoteczek zwiększa ryzyko próchnicy?

A powiedzcie mi, czy aby w zmniejszaniu ryzyka próchnicy nie większe znaczenie ma to, CZY myjemy zęby, niż to, CZYM myjemy? Czy nie większe znaczenie ma też to, CO jemy i pijemy?

Założę się, że ktoś, kto pije słodkie napoje, będzie miał więcej problemów z zębami niż ktoś, kto pije tylko wodę. Niezależnie od tego, jakich szczoteczek używa. I niezależ nie od tego, jakiej pasty używa.

Bo z pastami do zębów jest jak ze szczoteczkami.

Również daliśmy sobie wmówić, że musimy koniecznie używać jakichś wymyślnych, przebadanych i przetestowanych w specjalistycznych laboratoriach mikstur.

Koniecznie opakowanych w kolorową tubkę i kartonik. Reklamowanych i zalecanych przez najlepszych (!???) stomatologów, na przykład zabójczo uśmiechniętego przystojnego dr Ząbka, dorabiającego sobie na występach w telewizyjnych reklamach, bo, jak wiadomo, stomatolodzy cienko przędą, oj panie, cienko…

No dobrze, ale ja tu nie o higienie, tylko o zerołejście piszę.

I dlatego proszę Was, zamieńcie swoje plastikowe szczoteczki do zębów i pasty w tubkach tudzież kartonikach na ich bezśmieciowe odpowiedniki!

Dlatego dzisiejsze zadanie brzmi: Zrób sobie pastę i kup drewnianą szczoteczkę do zębów.

Zrób sobie pastę?

Tak! O tym, jak to zrobić pisałam już dawno, dawno temu, o –tutaj. Od tamtego czasu przetestowałam już i sam olej kokosowy, i samą sodę oczyszczoną, i samą… sól kuchenną.

Bo dawno, dawno, dawno, bardzo dawno temu, w czasach tzw. „niedoborów rynkowych” mówiono, że dobrym zamiennikiem pasty do zębów jest właśnie sól kuchenna. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ma właściwości bakteriobójcze (dlatego konserwujemy nią żywność), ale też dlatego, że szoruje zęby.

Podobnie działa soda oczyszczona. Ale uwaga! I z sodą, i z solą nie należy przesadzać, czyli nie używać jej za dużo, bo nadmierne szorowanie i ścieranie może uszkodzić szkliwo.

Co do oleju kokosowego, to oprócz niewątpliwej zalety smakowo-zapachowej ma tę paskudną wadę, że okropnie tłuści szczoteczkę, umywalkę, a co najgorsze – odpływ umywalki. Dlatego trzeba ten odpływ dość często czyścić sodą oczyszczoną (wsypujemy kilka łyżek sody i zalewamy gorącą wodą).

Mój sposób na mycie zębów?

Sypię szczyptę soli na szczoteczkę albo nakładam trochę oleju kokosowego. Czasami używam samej sody (tak samo jak soli, czyli sypię szczyptę) albo i oleju i sody/soli.

Pamiętam też o codziennym nitkowaniu zębów, i tutaj niestety nie doszłam jeszcze do etapu zamiany nitek kupnych na jedwabne, wyciągane z jedwabnej tkaniny (tak robi Bea Johnson!). Bardzo ważne jest też płukanie ust wodą!

Wiem, wiem… to oczywiste oczywistości, ale moje matczyne zboczenie zawodowe każe mi o tym napomknąć. Choćby dlatego, że jeśli chodzi o nasze dzieci i ich zęby – to myć myją, ale tak się spieszą, że wypłukać porządnie nie mają już czasu!

Kup drewnianą szczoteczkę do zębów?

Hmmm, tutaj już tak łatwo nie będzie. Bo albo musimy zamówić przez internet szczoteczki bambusowe z włosiem syntetycznym (takie jak na zdjęciu), albo kupić u lokalnego szczotkarza (o ile takiego w ogóle macie!) szczoteczki z naturalnym włosiem na plastikowej rączce.

Jest jeszcze opcja dla bardziej zaangażowanych: poprosić szczotkarza o wyprodukowanie szczoteczek z naturalnym włosiem na drewnianej rączce!

Ja swoje szczoteczki zamawiam przez internet i wypróbowałam już dwie marki: teraz używam szczoteczek HydroPhil, a dawniej Ecobamboo. Jest ich na rynku na pewno więcej, więc szukajcie, zamawiajcie, próbujcie aż znajdziecie taką, którą polubicie najbardziej.

Malkontetom zerołejstowym kręcącym nosem na ślad węglowy szczoteczek wyprodukowanych poza krajem odpowiedziałabym tak jak Bea Johnson w moim wywiadzie:

Gdybyśmy kupowali szczoteczki plastikowe, inwestowalibyśmy nasze pieniądze w przyszłość wypełnioną plastikowymi szczoteczkami do zębów. Natomiast gdy kupujemy szczoteczki bambusowe, inwestujemy w przyszłość wypełnioną szczoteczkami z drewna.

W każdym razie zachęcam Wam gorąco do tego, na co sama jeszcze nie znalazłam czasu: idźcie do lokalnego szczotkarza (polecam artykuł Joanny, która opisuje wizytę u jednego z warszawskich szczotkarzy) i zamówcie 100% naturalne, kompostowalne szczoteczki do zębów: z drewna i naturalnego włosia.

A gdyby Wasz dentysta oburzał się na wieść o tym, jak to cofacie się do średnowiecza, bo wypięliście się na soniczne, elektryczne, i inne „-czne” szczoteczki najnowszej generacji, zawsze możecie go zapewnić, że wyparzacie swoje kompostowalne szczoteczki co tydzień we wrzątku, a poza tym nitkujecie codziennie zęby.

A gdyby Wasza rodzina (mąż, dzieci) z kolei wypięli się na zamówione przez Was kompostowalne szczoteczki do zębów oraz domową, pachnącą kokosem pastę… cóż, wtedy nie pozostaje Wam nic innego niż dawać im dobry przykład i czekać, aż zmądrzeją!

Tak jak robię to ja, gdyż mój kochany Mąż

„odczuwa wyraźną różnicę i większą świeżość, gdy myje zęby wypasioną pastą X w porównaniu ze zwykłą pastą Y”,

zaś szczoteczki drewniane są dla niego niewygodne, nie dość elastyczne i nie dość wyprofilowane.

Powodzenia! Róbmy swoje i zachowajmy dystans do siebie i bliskich. A także do zerołejstowych praktyk.

 

Dopisek z 14 maja 2019 roku: Kontynuację tematu higieny zębów w stylu zero waste znajdziecie w nowej edycji wyzwania Rok Bez Marnotrawstwa, o – tutaj – klik!

Autor: Kornelia Orwat

To ja. Kornelia zwana Werką, żona męża, mama dwóch nastolatków i jednej córeczki. Od 2011 roku tkwię w szaleństwie zwanym edukacją domową. Lubię robić na drutach i szydełkować, ale jeszcze bardziej – pisać. Uczę się korekty tekstu i bycia minimalistką. Czasami śpiewam w chórze.

6 komentarzy

  1. Trudne zadanie, Kornelio.
    Nie mam nic przeciwko naturalnym, drewnianym szczotkom, nawet nie wiedziałam, ze takie są. Używam szczoteczki elektrycznej, jednak główek nie wymieniam co miesiąc, tylko wtedy aż już konkretnie widać, ze teraz to już trzeba. Uważam, ze to i rąk dużo mniej plastiku niż taka tradycyjna szczoteczka. I też ją wyparzam.
    U mnie wygląda to tak, ze najpierw płuczemy, nitkujemy, pluczemy,myjemy, wypluwamy koniec;)

    1. Wiolu, dziękuję Ci za ciekawy komentarz! Bardzo ciekawa zwłaszcza ta opinia dentysty, bo ja z kolei mam takie doświadczenia, że polecają jakieś konkretne modele szczoteczek. Właściwie elektryczna jest bardzo wygodna i na pewno dobra, bo „sama czyści”, my też zresztą taką mamy, ale jakoś mało używamy. Co do zerołejstowości. Myślę, że zawsze trzeba wybrać to co dla nas najlepsze. Wprobować, jeśli chcemy, opcje zeroodpadowe, ale zachować zdrowy rozsądek.
      No i pasta w metalowej tubie! Gdzie taką dostać?

  2. nigdy nie byłam przekonana do szczoteczek bambusowych, ale ostatnio bardzo dużo się o nich naczytałam i pewnie się skuszę 🙂 jak się tak człowiek zastanowi, ile faktycznie plastiku może zatruwać otoczenie to daje do myślenia

    1. Szczoteczki bambusowe są całkiem fajne. Ale nie każdemu pasują – mój syn na przykład mówi że przeszkadza mu „smak drewna” 😉 Dla niego kupuję szczoteczki z plastiku z recyklingu (w rossmanie i auchan widziałam takie). Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *